Facebook
23.12.2018

Carmageddon - pożoga, rozjechane wnętrzności, zniszczenie i czasem wyścig

Dawno temu, w odległym 1997 roku, na półki sklepowe trafiły krwisto czerwone pudełka z ogromnym napisem "Carmageddon". Niepozorna gra wyścigowa wywołała wtedy ogromną burzę, która dorównywała pierwszemu Mortal Kombat. Mieliśmy wtedy do czynienia z pierwszą w pełni trójwymiarową grą wyścigową, która pozwalała nam dokonywać prawdziwej rzezi na ulicach, robiąc krwistą miazgę z mężczyzn, kobiet, a nawet starszych pań z oparciem. Żeby tego było mało, to za każdego zabitego przechodnia otrzymywaliśmy punkty, które mogliśmy łączyć w pokaźne combosy. 

 

Nikogo zapewne nie zdziwi to, że Carmageddon okazał się kolosalnym sukcesem. Został on przeportowany na mnóstwo urządzeń, ale tylko wersja pecetowa i na telefony jest tą prawdziwą. Dlaczego? Cała reszta została potraktowana mniej lub bardziej bolesną cenzurą, więc na Playstation mogliśmy się delektować zieloną krwią, a wersja na Nintendo 64 była Carmageddonem tylko z nazwy. Obiektem dzisiejszej recenzji będzie wersja na Androida, którą każdy możesz pobrać za darmo. Posiada ona mikropłatności pozwalające odblokować wszystkie samochody i trasy za jednym zamachem, ale jest to rozwiązanie całkowicie zbędne i dedykowane wybitnie leniwym osobom. 

 

 

Zasady z już 21 letniego pierwowzoru pozostały niezmienione. Na początku przygody wybieramy kierowców o (bardzo sugestywnych) imionach: Die Anne i Maxa Damage'a. Na początku mamy do wyboru tylko jeden samochód, ale z czasem będziemy odblokowywać coraz to bardziej zwariowane egzemplarze poprzez niszczenie przeciwników. Przechodząc do sedna, bierzemy udział w serii wyścigów, w których zwycięstwo możemy odnieść na jeden z trzech sposobów - wykonując ustaloną z góry liczbę okrążeń lub niszcząc auto wszystkich przeciwników. Trzecia opcja jest najtrudniejsza i jej wykonania podejmą się najwięksi "wymiatacze" - musimy zabić każdą osobę, zwierzę, czy innego stwora, jaki znajduje się na mapie. Dzięki temu zróżnicowaniu każdy znajdzie coś dla siebie: fan Flatout, Destruction Derby, czy... zwykły psychopata. 

 

Mnie najbardziej przypadło do gustu niszczenie pojazdów przeciwników, których sztuczna inteligencja jest na tyle upośledzona, że często sami ochoczo wykonują samobójczą wjazd w ścianę. Same mapy dają nam mnóstwo swobody, dzięki czemu możemy zjechać z trasy, wybrać się na boisko futbolowe i wybić wszystkich zawodników. Na naszej drodze spotkamy mnóstwo bonusów, które nie zawsze dadzą jednoznacznie pozytywne efekty - czasem będziemy odbijać się jak gumowa piłeczka, a czasem każdy z przechodni będzie w wielkości godzilli.  

 

 

"Cały czas widzimy kamerkę naszego kierowcy, które reaguje na każdą akcję. Tutaj na przykład wóz policyjny wyostrzył jego zmysł wzroku."

 

Podczas naszego zabójczego rajdu przygrywać na będzie bardzo dobra rockowa ścieżka dźwiękowa. Wszystkie dźwięki również spisują się na medal, dzięki czemu uderzenia i rozjeżdżanie przechodniów jest jeszcze bardziej satysfakcjonujące... znaczy okropne i obrazoburcze. Grafika na telefonach została poddana delikatnemu liftingowi i patrzy się na nią o wiele lepiej niż w 1997 roku, ale nie oczekujcie cudów. Jest schludnie i to wystarczy niewielkiemu ekranowi smartfona. 

 

Reasumując, w Carmageddonie wciąż drzemie moc i warto zainstalować go na androida, aby w wolnej chwili rozjechać kilka ciężarnych kobiet i zniszczyć pare samochodów.