Condemned: Criminal Origins - Niezrozumiałe śledztwo
Sega ostatecznie poniosła sromotną klęskę na rynku konsol, ale nie przeszkodziło jej to w osiedleniu się na rynku gier i kolaboracji z dawnymi wrogami. Xbox Classic co prawda nie zaliczył się do jej konkurencji, bo wyszedł dawno po Dreamcastcie, ale fakt, że omawiany dziś tytuł stał się tytułem startowym Xboxa 360, dowodzi uległość Segi. Nie oznaczało to jednak, że niebiescy po upadku swojej konsoli będą robić słabe produkcje.
Dowodem na to może być bohater tej recenzji, czyli Condemned: Criminal Origins wydany w 2005 roku. Już w czasie premiery pojawiły się głosy mówiące, że jest to jedna z najstraszniejszych gier jaka kiedykolwiek powstała, ale wielu też obsmarowało tę grę z błotem. Kto ma rację?
Na początku poznamy Ethana Thomasa, agenta FBI należącego do jednostki zajmującej się seryjnymi mordercami. Znany jest on ze swoich umiejętności w tropieniu seryjnych morderców. Po krótkim czasie okazuje się, że posiada on specjalną umiejętność pozwalającą mu zobaczyć wydarzenia, które miały miejsce w przeszłości w danym miejscu. Jest to bardziej przekleństwo, przez które ciężko nam będzie odróżnić rzeczywistość od koszmaru.
Bardzo szybko zostajemy wrobieni w morderstwo dwóch policjantów, a zadaniem naszego detektywa będzie nie tylko oczyszczenie się z zarzutów, ale również odnalezienie i schwytanie seryjnego mordercy. Z czasem odkrywamy, że jego pojawienie się nie jest zupełnie przypadkowe, a nasz bohater znalazł się w centrum tych wydarzeń również nie bez powodu.
Kończąc rozpisywanie się o fabule, to jest ona niesamowicie surrealistycznym i osobliwym doświadczeniem. Wydaję mi się nawet, że twórcy inspirowali się Davidem Lynchem tworząc fabułę, ponieważ mamy tu podobny schemat, jak w Blue Velvet i Mulholland Drive. Polega on mniej więcej na tym, że z pozornie prostej i osadzonej w rzeczywistości fabuły tworzy się coś, co z rzeczywistością nie ma nic wspólnego, a my jako widz zanurzamy się coraz bardziej w symbolice przedstawianych zdarzeń. Podobne sytuacja występuje w Criminal Origins, tyle że ciężko wywnioskować cokolwiek z przedstawionych scen. Najgorzej prezentuje się zakończenie, które... brak mi słów. Przez dłuższy czas jesteśmy raczeni w miarę spójną i normalną historią, ale końcówka powstała tylko po to, żeby gracze próbowali znaleźć nieistniejące odpowiedzi.
Absurdy pchane nam pod koniec śledztwa nie zmieniają tego, że Condemned jest bardzo klimatycznym i brudnym doświadczeniem. Większość czasu będziemy spędzać w opuszczonych budynkach, stacjach metra czy tajemniczych wioskach. Znajdzie się nawet spalona biblioteka, jednak warto zaznaczyć, że gra nie zestarzała się zbyt okazale, ale nie odstrasza grafiką.
Jeśli o rozgrywkę chodzi, to wiele osób nazywa ją "symulatorem walk z menelami". Jest w tym trochę racji, ponieważ naszym przeciwnikami w większości będą jacyś wyżej nieokreśleni podstarzali ludzie, uzbrojeni w różne deski, klucze francuskie i kije golfowe. Walka nie jest zbyt zaawansowana, choć daje namiastkę jakiejś taktyki. Jeśli ktoś chciałby postrzelać w przeciwników uzbrojonych tylko w broń białą, to jest taka możliwość, jednakże broni palnej jak i amunicji do nie jest tak mało, że rzadko będziemy mieli przyjemność jej użyć. Jeśli ktoś ma taką potrzebę, to może nawet wyjąć magazynek i sprawdzić jego stan. Fajny detal.
Warstwa dźwiękowa jest dość nieciekawa, a składa się ona tylko z jakiś pomruków i pojedynczych dźwięków pozbawionych polotu. Pierwsze trzy części Silent Hill opanowały tę sztukę do perfekcji dając niezapomniane ambienty, dziełu Segi bardzo daleko do tego poziomu.
Za to bardzo ciekawym elementem jest badanie miejsc zbrodni: wykonujemy zdjęcia, prześwietlamy scenę ultrafioletem i jakimś zielonym światłem, a czasem zabieramy jakieś rzeczy, po czym wykonujemy telefon do siedziby. Sekwencje te są ściśle oskryptowane i nie wychodzi im to na dobre, ale nawet przeprowadzanie ich na tym autopilocie może być fajne.
Odnosząc się do opinii przedstawionych na początku, to albo ja jestem spaczony od scen gore w filmach albo rzeczywiście mam rację pisząc, że Condemned nie jest w najmniejszym stopniu straszne. Ma kilka dobrych momentów (jeden wyraz: manekiny), ale są one tylko i aż bardzo klimatyczne. Opinie mówiące o Criminal Origins jako zupełnej beznadziei też są mocno bezpodstawne i w żadnym stopniu nie mogę się z nimi zgodzić.
Condemned: Criminal Origins to po prosty niezły tytuł, przy którym warto spędzić te 6-8 godzin. Dawka ciężkiego klimatu dalej jest w nim obecna.