Facebook
10.11.2018

Deponia - Renesans przygodówek

Gatunek przygodówek w latach 90. był niesamowicie popularny i stawał na równi nawet z FPS'ami, ale te czasy niestety już przeminęły. Bardzo szybko został on wygryziony przez rosnącą popularność gier akcji, RPG, i innych wschodzących gatunków, przez co stały się one bardzo niszowym tematem, który przez growych gigantów był poruszany ekstremalnie rzadko. 

 

Żyjemy na szczęście w czasach, w których nawet najbardziej zapomniane gatunki odradzają się i znajdują swoją niszę. To samo spotkało też przygodówki, w których specjalizuje się Daedalic Entertainment, mający na koncie już wiele świetnych pozycji z gatunku. 

W 2012 roku stworzyli oni Deponię, które rozgrywką nie wyróżniała się pośród wielu innych przedstawicieli gatunku, ale właśnie to jest mocnym aspektem gry.

 

Deponia ma z pewnością interesujący świat przedstawiony, ponieważ rozgrywka się na tytułowej planecie, która jest całkowicie zapełniona złomem i ledwie zdatna do normalnego funkcjonowania. To właśnie na niej żyje główny bohater gry, Rufus, niezbyt zadowolony z obecnego stanu rzeczy.

Z charakteru jest on cholerykiem i sarkastycznym samolubem, co oznacza, że przez większość gry ciężko będzie się z nim zaprzyjaźnić.

Jego największym marzeniem jest dostanie się na jedną z planet, znajdującą się wysoko nad jego znienawidzoną ojczyzną, a tam chce wieść dostatnie i niezwiązane z Deponią życie.

 

Nad tym spędza większość swojego czasu, ale jego starania zawsze spełzają na niczym i są kwitowane złośliwymi komentarzami jego "przyjaciół".

 

 

Fabuła prezentuje się znakomicie, a obfituje także w wiele naprawdę zabawnych scen, które wywołają uśmiech na twarzach grających. Za tym całym humorem stoi jednak Rufus, którego przez do samego końca gra nie jesteśmy w stanie polubić, ze względu na jego antypatyczną naturę.

Zakończenie gry pozostawia wiele do życzenia, ponieważ jest bezczelnym cliffhangerem, który czeka na rozwiązanie w drugiej części. Nie zmienia to faktu, że opowieść wciąż jest dobrze poprowadzona. 

 

Przechodząc do samej rozgrywki to jak wyżej wspomniałem, jest ona klasyczną przygodówką, którą możemy znać z pozycji stworzonych dwie dekady temu.

Mimo lekkiego charakteru historii, to zagadki nie są już wcale takie proste, są na nieskończenie wyższym poziomie niż te od Talltale Games i po prostu zmuszą nas do ruszenia szarymi komórkami. Twórcy są odrobinę litościwi, ponieważ umożliwili nam podświetlenie przedmiotów, które są przydatne, ale i tak gra nie robi się dzięki temu jakaś wybitnie łatwa. 

 

Wbrew pozorom, to pierwsza część naszej przygody jest tą najtrudniejszą i z nią będziemy mieć najwięcej kłopotów. Zaczynamy w domu Rufusa, ale szybko dostajemy dostęp do całego miasta, która już na dobre rozpoczyna bogactwo łamigłówek. Każda jest jeszcze bardziej skomplikowana od poprzedniej, a z każdą jesteśmy coraz bliżej celu, którego w tej części i tak jeszcze nie osiągniemy. 

 

 

Podczas nasze przygody będziemy mieli przyjemność obcować z mistrzowską oprawą graficzną, która stoi na równi nawet z dziełami studia LucasArts (Nie mamy na myśli okropnego pod tym względem Outlaws). 

Posiada ona charakterystyczny styl, lekko zwariowany klimat i fantastycznie zaśmiecone widoki (w pozytywnym sensie). Co prawda, animacje nie są idealne, jednakże praktycznie żaden z przedstawicieli gatunku nie opanował ich do perfekcji. 

 

Dźwiękowi jest za to bliżej do perfekcji, a ma na to wpływ wiele czynników. Na prowadzenie wychodzą głosy postaci, które są świetnie dobrane, przesadne i charakterystyczne, czyli takie, jakie mają być. Kolejnym elementem jest rewelacyjnie dobrana muzyka do obecnych w grze realiów. Czujemy wręcz, że jest grana na jakimś paskudnym śmietnisku. Niestety, muzyki jest dość mało i gdy będziemy za długo w danej lokacji, to może zacząć już drażnić w kółko powtarzany motyw. 

 

Gdyby Deponia wyszła 20 lat temu wraz z innymi przedstawicielami gatunku, to z pewnością okazałaby się ikoniczną produkcją znaną do dziś. Dzisiaj ma już zbyt dużą konkurencję, ale i tak zdecydowanie warto po nią sięgnąć.