Half-Life: Blue Shift - policyjna zmiana
Kurz po premierze pierwszego Half-Life'a utrzymywał się jeszcze długo, czego dowodem jest drugi dodatek, który został wydane aż 3 lata po premierze podstawki. Pierwotnie miał być on wydany jako część kolekcji Half-Life na konsole Dreamcast, ale ze względu na to, że ostatnia konsola Segi skończyła tak, jak skończyła, to projekt zaniechano, kontynuowano projekt na PC i gra ujrzała światło dzienne w 2001 roku.
Podobnie, jak w przypadku Opposing Force, twórcy zdecydowali się ciekawy patent, jakim było umieszczenie akcji w tym samym czasie, co poprzednik. Jeśli nie zasnęliście podczas początkowej sekwencji w kolejce, to mogliście zauważyć strażnika, który nieudolnie próbuje się przebić przez zamknięte drzwi uderzając w nie. Dlaczego o tym piszę? W Blue Shift to właśnie my jesteśmy tym strażnikiem i mamy okazję zobaczyć Gordona Freemana podziwiającego z ów kolejki ośrodek badawczy Black Mesa. Mamy jeszcze okazję spotkać go kilka razy, ale podążamy zupełnie innymi ścieżkami, ze względu na nasz zawód. Warto też wspomnieć, że głównym bohaterem jest Barney Calhoun, ten sam, który pojawia się w Half-Life 2.
O, dzień dobry Freeman.
Nasze codzienne obowiązku są oczywiście przerywane przez inwazję z innego wymiaru. Adrian Shephard i cała reszta żołnierzy wysłanych do anihilowania ocalałych również nie śpi i będzie na nas czyhać. Zadanie Barney'a nie jest zbyt wyniosłe i zamiast ratować świat czy ucichać każdego świadka, musi po prostu uciec z Black Mesy o własnych siłach, co nie będzie takie proste. Często natrafimy na przyjazne dusze z którymi tym razem rzeczywiście możemy sympatyzować. Fani poprzednich odsłon będą mieli o wiele łatwiej, ponieważ rozgrywka to dokładnie to samo, co mogliśmy zobaczyć w podstawce i żołnierskim dodatku. Znowu strzelamy i rozwiązujemy zagadki, ale teraz wszystko jest bez większego polotu.
Ciężko mi nawet coś napisać o przeciwnikach, broniach, otoczeniu czy sposobie prowadzenia narracji, bo wszystko zostało powiedziane już w poprzednich recenzjach, ale warto zwrócić uwagę na grafikę. Mimo, że w 2001 wygląda już naprawdę blado w porównaniu z konkurencją (MGS2: Sons of Libery, DMC 1, Halo 1), ale twórcy użyli tzw. High Definition pack, który poprawiał jakość modeli oraz tekstur zarówno w Blue Shift, jak i poprzednikach.
Bycie ochroną podczas inwazji obcych i ataku wojska nie jest łatwe.
O Opposing Force można było powiedzieć, że był krótki, ale treściwy. Blue Shift można nazwać tylko krótkim - jego przejście zajmuje około godzinę i tak naprawdę nie ma niczego, co mogłoby przedłużyć ten czas. Gra co prawda nie jest niepotrzebnie przedłużana, ale brakuje w niej jakiś charakterystycznych momentów. Widać, że w dodatek nie zostało włożono aż tak wiele pracy, bo nie możemy nawet odblokować wszystkich broni z podstawki, a szkoda.
Mimo swoich wad, to Blue Shift wciąż jest ciekawą pozycją z uniwersum Half-Life, którą warto poznać. Bardzo dobrze nadaje się jako uzupełnienie po reszcie produkcji, choć jako samodzielny dodatek wypada blado. W sumie, to i tak lepiej niż większość dzisiejszych "dodatków".