Hotline Miami 2: Wrong Number - Ultra-przemoc w psychodelicznym sosie
Jakie Hotline Miami było, mogliście się przekonać z dawnej naszej recenzji. Krew lejąca się hektolitrami, wnętrzności zmasakrowanych przeciwników zdobiących świetne poziomy, dosłownie szalony klimat lat 80. i hipnotyczny gameplay. W teorii, wszystkie te elementy są na miejscu, co pozwala stwierdzić, że Hotline Miami 2: Wrong Number to bezdyskusyjnie udana kontynuacja, prawda?
Zacznijmy od tego, że surrealistyczna przygoda Jacketa i Bikera (imiona te to oczywiście domysły związane z ubiorem bohaterów) nie potrzebowała kontynuacji. Prosta historia, setki zmasakrowanych członków rosyjskiej mafii, podział na dwie różne ścieżki fabularne tworzyły w miarę klarowne zakończenie. Z kolei w przypadku dwójki słowo klarowne nawet przez chwilę nie pojawiło się w mojej głowie. Bohaterów jest mnóstwo i nawet nie chcę mi się ich liczyć, bo to trud daremny. Ważne jest to, że giną, przeżywają przemiany, mają własne wątki fabularne oddzielone od głównego wątku (jakby ten w ogóle istniał), sterujemy nimi w bardzo różnych okresach czasowych z przeskokami o dziesiątki lat i to naprzemiennie.
Jak możecie się domyśleć, nie jest to zbytnio czytelne. Ten czysty chaos pomaga ułożyć ponowne przejście gry, liczne streszczenia i eseje na YouTube. Ja naprawdę doceniam ambitną opowieść w grach czy w jakiejkolwiek innej dziedzinie sztuki, ale czy za tym się coś treściwego? Coś, co uzasadnia ten cały bałagan? Niekoniecznie. Jeśli już przyzwyczaimy się do jakiegoś bohatera, to on nagle ginie, a na jego miejsce wskakuje ktoś z początku gry. Czasem nawet zupełnie zapominamy o istnieniu niektórych postaci, by przypomnieć sobie o nich, gdy znów pojawiają się na ekranie. Co więcej, wątki surrealistyczne to już czysty absurd, którego lepiej nie próbować zrozumieć.
SPOILER Dobrze chociaż, że zakończenie gry dosłownie zmiata z powierzchni ziemi wszystkich jeszcze żyjących bohaterów. Gdyby kiedyś doszło do kontynuacji, to twócy będą mieli okazję, aby odkupić swoje winy. SPOILER STOP
Wiecie co? Fabuła mogłaby być po prostu beznajdziejna, gdyby rozgrywka napędzała całą grę i dawała ten hipnotyczny trans, co poprzednik. Niestety, rozgrywka momentami jest fatalna. Nie mam pojęcia, kto wpadł na tak fatalne pomysły, jak wprowadzenie postaci, która np. nie może podnosić broni, a to dopiero wierzchołek góry lodowej. Często okazuje się, że w przypadku wielu postaci, mechanika masek została zupełnie wyrzucona i jesteśmy zmuszeni grać wątłą, domyślną postacią, która czasem jak na złość wykonuje akcje wolniej niż Jacket z oryginału.
Stężenie otyłych przeciwników znacząco wzrosło. Są oni odporni na ataki z broni białej, co zmusza nas często do przeprowadzania ciągnących się w nieskończoność strzelanin. Zdażą się nawet takie poziomy, w których nie wykonamy żadnej egzekucji, bo na start już dostaniemy broń palną i nie będziemy musieli się niczym przejmować. Nie oznacza to jednak, że Hotline Miami 2 jest łatwy, nic z tych rzeczy. Do gry wprowadzono absurdalnie duże przestrzenie, przeklęte okna, przez które giniemy raz za razem i wyżej wspomniane powolne postacie. To wszystko sprawia, że ulatuje z nas cała satysfakcja, a pozostaje tylko frustracja i nienawiść do twórców za tak głupie decyzję.
Na szczególną uwagę zasługuje tu poziom 11 o (bardzo sugestywnej) nazwie Dead Wish. Już na początku rzucają się na nas przeciwnicy, a potem musimy walczyć na absurdalny dystans, więc giniemy z powodu kuli wystrzelonej spoza zasięgu widzenia. Mamy tu wszystko co najgorsze: szyby, grubasów i nacisk na broń palną, ale tak można opisać większość poziomów. Dalej jest speudo skradana sekwencja, która doprowadza do prawdziwej furii, a na końcu możemy okazyjnie złapać błąd blokujący dalszy postęp. Gramy w nim oczywiście wybitnie powolną postacią bez żadnej umiejętności. Fantastycznie.
Przez te wszystkie okropności nie można zapomnieć o tym, że soundtrack to kolejne arcydzieło, a klimat szaleństwa i odrealnienia z poprzedniego wieku jest tu nadal obecny. Takie utwory jak Roller Mobster czy Voyager pompują krew w żyłach i pozwalają na chwilę zapomnieć o tym, jak nieudolna to kontynuacja. Ze wszystkich postaci, prawdziwe Hotline Miami możemy poczuć u Asha i Alexa. Jeden dzierży dowolną bron palną, a drugi piłę łańcuchową. Sami domyślcie się, jaka to wybuchowa mieszanka.
Hotline Miami 2: Wrong Number, jak na ironię losu, nie bez powodu posiada wyraz "Wrong" w tytule. Nawet dodanie edytora poziomów z wieloma ciekawymi, znacznie lepszymi poziomami niż w podstawce nie pozbawi mnie i wielu innych graczy niesmaku wywołanego kontynuacją. Dobrze, że Devolver Digital nie o myśli trójce, bo sama przemoc raczej nie pociągnęłaby następnej odsłony serii.