Hotline Miami - brutalność w pikselach
Niesamowicie szybkie i precyzyjne podrzynanie gardeł, wiercenie wiertką w mózgu, łamanie kości, rozpruwanie jelit, rozbijanie czaszek, rozstrzeliwanie, podpalanie oblane psychodelicznym klimatem lat 80. W takim oto długim zdaniu można streścić całe Hotline Miami, ale te czynności zostały wykonane tak genialnie, że zasługują na znacznie większy wywód.
Wszystko zaczęło się od dwójki początkujących twórców, którzy rozpoczęli koncept gry od prostego dema w GameMakerze, by potem przerodzić go w pełnoprawną grę. Została wydana nawet aktualizacja usprawniająca kilka elementów, ale to właśnie ten darmowy silnik stanowi bazę dzieła Dennaton Games. Udowadnia to, że nie ma rzeczy niemożliwych dla początkującego developera i komercyjny sukces może osiągnąć nawet niedoświadczony duet. Oby więcej takich przypadków!
W Hotline Miami wcielamy się w przypadkowego mężczyznę, który przez fanów został nazwany Jacket przez charakterystyczne odzienie, choć jego osobowość jest jeszcze bardziej płaska, niż głównego bohatera ,,Drive". Pewnego dnia otrzymuje on telefon informujący go o paczce przed jego drzwiami, a w niej znajduje się gumowa maska kurczaka i adres. Kierowany przez jakąś niewidzialną moc, udaje się w opisane miejsce i tam zaczyna się rzeź. Z czasem otrzymuje coraz niebezpieczniejsze zlecenia, lecz ten trans w końcu się kończy.
Fabuła może przypomina swoją prostotą Dreamweb z 1994 roku, ale jest ona wypełniona znacznie większą ilością surrealistycznych zjawisk. Co jakiś czas protagonista jest nękany wizjami trzech zamaskowanych jegomości, którzy zamiast wyjaśniać meandry fabuły, wywołują jeszcze większy zamęt, ale nie jest to wcale wada. To, jak i fenomenalna w swojej prostocie oprawa graficzna kreują niesamowity klimat przejaskrawionych lat 80. wypełnionych neonami, jaskrawymi kolorami, zwariowanym projektem wnętrz i przede wszystkim hektolitrami krwi i wnętrznościami wychodzącymi z przeciwników.
Rozgrywka bowiem polega na zmasakrowaniu dosłownie każdej osoby znajdującej się w danej lokacji i nie polega to tylko zwykłym zabójstwie. Oh, braciszkowie moi, to co się dzieje w Hotline Miami to fantazja najokrutniejszego psychopaty - wrogowie giną dziesiątkami, a każda śmierć jest tu niemałym wydarzeniem. Dzieje się tak za sprawą tego, że niemal każdy przeciwnik pada od jednego solidnego ciosu lub strzału z broni palnej/białej, a nas też obowiązuje ta zasada. Mimo tego, że zazwyczaj pędzimy niczym demon, to należy zachować minimalną ostrożność. Pisząc wprost, w tym szaleństwie musi znajdować się doza myślenia.
Akcję obserwujemy z góry, co daje nam jasny pogląd na każdą sytuację. Dzięki temu zabiegowi twórcy mogli sobie pozwolić na tak szybką i płynną grę, za co należą im się pochwały. Trzecia czy pierwsza osoba w tego typu grze najzwyczajniej w świecie by nie działały i byłyby tylko zbędnym utrudnieniem.
Jeżeli rzuciliśmy przeciwnika bronią bądź uderzyliśmy pięścią, to osuwa się na ziemię i wtedy musimy go jeszcze wykończyć egzekucją. Każdy cios jest nam podany w efektowny i satysfakcjonujący sposób, a większość broni posiada swoją unikalną animację. O wiele większej głębi rozgrywce dodaje system masek. Ich lista nie ogranicza się tylko na klasycznym kurczaku - jest ich aż 25 i każda wywołuje inny efekt - każde uderzenie drzwiami automatycznie zabija, wszystkie bronie są palne, jesteśmy szybsi etc. Osobiście polecam grę Tonym, który posiada "pięści furii" zabijające jednym, szybkim uderzeniem.
Wiem, że teraz uchodzę w oczach czytelników za psychopatę najwyższego sortu, ale taki jest właśnie Hotline Miami - brutalny, krwawy i otępiający okrucieństwem odbywającym się na ekranie. Prawdą jest jednak, że dzieło Dennaton Games nie byłoby tak dobre bez jednego elementu, a jest nim muzyka. Mamy opcję wyciszenia jej, ale ta opcja powinna być już dawno usunięta. Zespoły i ich utwory zostały dobre idealnie - Deep Cover, pogłębiający surrealistyczny nastrój w domu protagonisty, pulsujący krew w żyłach Hydrogen, uspokajający Horse Steppin i cała reszta melodii. Twórcy doskonale sobie zdawali sprawę z wykonanej pracy muzyków i umieścili nazwy zespołów na początku napisów końcowych, tym samym spychając siebie na dalszy plan.
Projekt poziomów nie tylko wygląda, ale ma bardzo dobre zastosowanie bojowe. Same lokacje często bywają duże i byłby to kłopot, gdyby nie pocięcie ich na o wiele mniejsze pomieszczenia. Taki zabieg umożliwia płynne lawirowanie między kolejnymi przeciwnikami i nabijanie większej punktacji. Podsumowywana jest ona co każdy poziom i od niej zależy ocena końcowa. Dosłownie każde nasze zachowanie jest brane pod uwagę, więc ułożenie jakiejś taktyki jest wskazane.
Nad każdym elementem Hotline Miami mógłbym się rozpływać tak samo, jak w wybijaniu kolejnych zastępów rosyjskiej mafii, ale nie widzę takiej potrzeby. Imponujące i zarazem Inspirujące jest to, że z tak niepozornego pomysłu wyrosła produkcja kultowa i niedająca o sobie zapomnieć. Szwecki duet stworzył coś prawdziwie oryginalnego i nowatorskiego, a ich gra jest warta wydania każdej złotówki.