Facebook
08.12.2018

Jurassic Park: Trespasser - Niezbyt rajska wyspa

Jakość gier (a nawet filmów) opartych o licencję Jurassic Park bywała i wciąż bywa... różna. Czasem mieliśmy przyjemność obcować z porządnymi grami arcade, dostarczającymi ogrom zabawy, ale czasem też znalazła się jakaś beznadzieja na Sega Game Gear czy innego Game Boy'a. Jakie by te produkcje z przytulnymi dinozaurami nie były, to wspólnym ich mianownikiem grafika na przyzwoitym poziomie, ale nie obfitującym w nową dla gier jakość. Trespasser z 1998 miał zmienić ten stan rzeczy, a biorąc pod uwagę fakt, że za produkcję zabrał się sam DreamWorks Interactive, to rzeczywiście mogła być to rewolucja. I była, ale po kolei.

 

Akcja rozgrywka się między pierwszym filmem (Zaginiony świat: Jurassic Park), a następną. Wcielamy się tu w kobietę o imieniu Anne, która rozbiła się na tajemniczej wyspie w wyniku awarii w samolocie. Okazuje się, że jest jedyną ocalałą z wypadku, więc rusza w głąb wyspy z nadzieją, że znajdzie pomoc - i tu zaczyna się właściwa rozgrywka. Bardzo szybko odkrywamy, że wyspa jest zasiedlona przez dinozaury, z którymi będziemy musieli walczyć. Podczas odkrywania tajemnic miejsca wyrwanego z czasów przed ludźmi, towarzyszy nam głos, a można wręcz powiedzieć, że narrator, co nieco zarysowujący nam nieciekawą sytuację. Fabuła jest bardzo interesująca i śledzi się ją z wielką przyjemnością, ale to nie tym Tresspaser oszołomił graczy w czasie premiery.

 

 

Wbrew pozorom, najbardziej błyszczy warstwa techniczna gry. Jeszcze raz napiszę, że Trespasser wyszedł w 1998, bo jest dość ważne, aby pojąć jego niesamowitość. Przechodząc do sedna, to przygody Anne oferowały niespotykaną w tamtych czasach fizykę oraz grafikę. Ba, jeśli chodzi o fizykę, to Trespasser wciąż wyprzedza takie hity, jak trylogia Modern Warfare czy Horison: Zero Dawn. Zacznijmy od tego, że większość rzeczy możemy po prostu chwycić; system ten przypomina trochę Surgeon Simulator 2013, jednak jest on prostszy i wygodniejszy. Każdy kamień, deskę, czy choćby cegłę możemy złapać i cisnąć gdzie chcemy. Co, jeśli naszym celem będzie woda? Tak jak w rzeczywistości, kamień rzucony w wodę głęboko się zanurzy, a deska będzie swobodnie pływać na wodzie. Coś niesamowitego.

Warto zaznaczyć, że każdy obiekt waży, więc przeciąganie ogromnego głazu jest dość niewygodne.

 

Jeżeli dobrze przyjrzeliście się scrennom, to możecie zauważyć, że w grze nie ma interface'u. Nie jest to żaden błąd czy niedopatrzenie ze strony twórców - interface jest odpowiednio zawarty w świecie gry. Jeśli chcemy na przykład zobaczyć stan swojego zdrowia, to musimy spojrzeć na obfity biust bohaterki, na którym jest tatuaż w kształcie serca; jeżeli jest pełny, to powinniśmy chwilę odpocząć, a jeśli pusty, to możemy być spokojni. Co ciekawe, zdrowie się automatycznie regeneruje, więc Trespasser zacznie wyprzedził takie gry FPP, jak Call of Duty. Przed dinozaurami walczymy się za pomocą broni palnej. Każdy oręż możemy podnieść i schować, jednak musimy uważać na limit - Anne w końcu nie ma gdzie schować kilkunastu karabinów. Mogą pojawić się pytania: Skoro nie ma interface'u, to jak można sprawdzić stan amunicji? Tak jak w Condemned? Jest jeszcze ciekawiej - bohaterka liczby naboje na głos. Sprawia to, że jeszcze bardziej czujemy się, jakbyśmy byli w samym środku akcji.

 

 

Przechodząc do dinozaurów, to nie zawsze są one wrogo do nas nastawione; możemy spotkać roślinożercze gatunki, które nie będą przejmować się naszą egzystencją. Jeśli za to spotkamy T-Rexa, to powinniśmy mieć w gotowości dwa kałasznikowy z powiększonym magazynkiem albo po prostu dobrą kryjówkę. Lokacje są dość zróżnicowane, więc będziemy mieć okazję do kombinowania. Zdarzy nam się też wykonać jakieś zagadki, ale nie są one zbyt skomplikowane. Kolejna nowinka technologiczna jest zawarta w ruchu dinozaurów. Otóż, nie posiadają one predefiniowanej animacji ruchu, tylko za każdy krok odpowiedzialny jest silnik fizyczny. Czasem wygląda to dość zabawnie, gdy ranny dinozaur wesoło podskakuje, ale nie zmienia to faktu, że robi to wrażenie. Ich inteligencja również jest zaskakująca, biorąc pod uwagę fakt, że 1998 rok to jeszcze czas nierozgarniętych zombie z Resident Evil.

 

Klimat przygody po zapomnianej wyspie jest świetny. Główną rolę odgrywa tu kapitalna ścieżka dźwiękowa, która wyrwana jest z filmów Jurassic Park. Grafika może i mocno odstaje od dzisiejszych standardów, ale wyżej opisane przełomowe rozwiązania bronią grę do dzisiaj.

 

Reasumując, Jurassic Park: Trespasser to niesamowita gra i jednocześnie kamień milowy dla rozwoju branży. Do dziś pozostaje wciągająca i grywalna, więc nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zachęcić was do poznania tajemnic Jurassic Park.