NiOH 2 - Wrażenia z bety
Jako że w swojej karierze gracza powaliłem mnóstwo bossów, którzy przerastali mnie gabarytami, szybkością, siłą, a czasem nawet sprytem, nie obawiałem się starcia z najnowszą produkcją Team Ninja, które serią Ninja Gaiden pokazało, że nieważne ile zdobędzie się dusz demonów i mocy wykraczającej poza ludzką wyobraźnię, to trzech przeciwników wystarczy do pojawienia się kropel potu na czole. Okazało się jednak, że doświadczenie w grach From Software, Clover Studio i Capcomu niewiele mi pomogły w starciu z... pierwszym mini bossem.
Wróćmy jednak do początku - Team Ninja w całej swojej dobroci przypomniało nam o pięknym trendzie jakim kiedyś było umieszczanie wersji demo przed premierą gry i opublikowało takową przed premierą NiOH 2. Niestety, demo było dostępne wyłącznie przez 2 dni, więc wskazane było bezwarunkowe oddanie się NiOH przez ten czas, jednak za samą inicjatywę twórcom należą się pochwały.
Zacznijmy od fabuły, a raczej jej marnego prowadzenia, bo o ile pierwsza część posiada fabułę, która swoim rozbudowaniem wyprzedza wszystkie gry ze słowem Souls w nazwie o lata świetlne, to w dwójce mamy tylko delikatne zarysowane realia i opis przed misją. Co prawda, będziemy mogli pooglądać niczego sobie wyglądające przerywniki filmowe, jednak nie są one długie i niewiele się z nich dowiemy. Mam nadzieję że ten element jest po prostu mniej zaakcentowany w demie, co jest bardzo prawdopodobne, ponieważ to byłoby wręcz absurdalne, że Team Ninja spadł gdzieś do poziomu Capcomu lub nawet niżej jeśli chodzi o prowadzenie fabuły. Wiadomo już, że dwójka jest prequelem, więc ten element powinien wyzwolić w twórcach dozę fantazji.
Graficznie jest przyzwoicie, jednak nie sądzę, że NiOH 2 wygląda na grę z 2020 roku. Znajdą się lokacje w pierwszym NiOH, które na spokojnie trzymają się poziomu dwójki, jednak jeśli chodzi o modele, to można się zachwycić świetnie wymodelowanymi zbrojami, ale otoczenie wciąż pozostawia wiele do życzenia. Jest to oczywiście spowodowane tym, że dostępny jest tryb gry w 60 klatkach na sekundę, który jest oczywiście silnie sugerowany w tak dynamicznej grze, więc w tym miejscu twórcom można tak naprawdę wiele wybaczyć.
Na bezdyskusyjną pochwałę zasługuje natomiast muzyka i użycie jej w czasie rozgrywki. Muzyka, jak w serii Souls, nie jest grana wyłącznie podczas walka z bossami, a jest naturalnie dostrajana do sytuacji i włączy się, gdy nadejdzie odpowiedni (czyli jakakolwiek większa walka). System ten nie jest idealny i czasem muzyka włącza się pod koniec starcia, ale powinno to zostać załatane do premiery. Team Ninja przyzwyczaił graczy do wysokiej jakości ich gier i nie powinniśmy się spodziewać zagrywek studiów, które wypuszczają swoje gry "bez testa".
Rozgrywka to stety-niestety "stare zbrodnie świata ubrane w szaty świeże". Możecie znaleźć na YouTubie filmiki o hucznym tytule "NiOH 2 to nie NiOH 1.5", jednak ta druga nazwa bardziej pasuje do tej kontynuacji. Jeśli trochę zmrużymy oczy, to w sumie nie zmieniło się tu praktycznie nic, lecz diabeł tkwi w szczegółach. Walka stała się o wiele bardziej slasherowa - ciosy można układać w płynne combosy, a ruchów do wyekwipowania jest tu jeszcze więcej. Wydaje się, że styl walki był identyczny w jedynce, jednak nie pozwalał nam na bezustanne okładanie przeciwników ciosami. Oczywiście granicą nadal jest pasek wytrzymałości, który zregenerować możemy wciśnięciem przycisku tak jak w pierwowzorze, więc nie ma tu większych zaskoczeń. Z tych zmian wynika stwierdzenie, że seria jeszcze mocniej odcina się od miana souls-like'a, a to uważam za duży plus, ponieważ kolejne wariacje tego systemu można obserwować już z lekkim znudzeniem.
Dużą zmianę poczyniono w systemie kooperacji. Tak jak w pierwszej części, do uzyskania pomocy od innego gracza należy użyć kubków, które są zapłatą za usługi innych graczy. Oprócz tej opcji w dwójce mamy opcję przyzwania postaci innych graczy sterowanych przez sztuczną inteligencję. Spisują się oni nieźle jako dodatkowa para rąk w ubijaniu demonów, ale to my zawsze gramy pierwsze skrzypce w większych starciach. Z nowych atrakcji można jeszcze wymienić swego rodzaju sklepik, w którym kupujemy różne przedmioty za walutę pozyskiwaną z poświęcania zbędnych broni. Jest to świetna zmiana, gdyż bez żadnego grindu możemy pozyskać medykamenty i amunicję, których może nam czasem brakować.
Unikam tego tematu jak ognia, jednak czas należy się rozprawić z elementem, który jest moją solą w oku i nie daje mi spokoju odkąd ukończyłem wersję demo. NiOH 2 jest grą wściekle trudną i daje nam do zrozumienie, że nie jest bylem souls-like'iem, a grą twórców Ninja Gaiden i... pierwszego NiOH, który też łatwy nie jest. W oczach czytelników uchodzę pewnie w tym momencie za tak zwanego nooba, jednak postaram się wybronić mojego punktu widzenia. O ile w serii Souls wystarczy tak naprawdę solidnie pogrindować, aby zwiększyć swoje szanse na wygraną i to niezależnie od ogrywanej klasy, to w NiOH 2 taka taktyka działa gorzej, ponieważ tutaj każda walka jest nie lada wydarzeniem i z początku nie trzeba wiele, aby pokonał nas najprostszy przeciwnik w grze. Nawet jeśli już wbijemy poziom, który znacznie przekracza ten wymagany do danej lokacji, to design bossów jest o wiele bardziej zaawansowany niż w Soulsach i nie trzeba wiele, by zginąć śmiercią nagłą i niespodziewaną.
Sam nie wiem, co należałoby zrobić, aby go zbalansować, ponieważ z pozoru jest on uczciwy, ale tak ekstremalnie wyśrubowany, że wstydem przyznam, że dwóch z trzech bossów nie pokonałbym, gdyby nie "drobna" pomoc innych graczy. Mam nadzieję, że przebieg gry będzie wyglądał inaczej w pełnej wersji, żebyśmy byli wstanie szybciej osiągnąć wyższe poziomy, co chociaż trochę pomoże nam w naszej przeprawie.
Reasumując, NiOH 2 zapowiada się na rewelacyjną grę Team Ninja, która wciągnie nas na wiele godzin i ewentualnie doprowadzi do łez bezsilności. Dwójka to naturalne rozwinięcie mechanik zawartych w pierwowzorze. Nie jest zbyt nowatorska, ale wcale nie musi taka być, żeby dostarczyć nam niezapomnianą podróż przez metaforyczne piekło.