Not a Hero - Wybory na krwawo i wesoło
Pomimo, że sam tytuł gry może kojarzyć się z niczym, to posiada on błogosławieństwo twórców, którzy mieli na koncie rewelacyjną dwuwymiarową grę o deskorolkach (OliOli). Ich następne dzieło to już zupełnie inna tematyka, ponieważ tym razem postawiono na taktyczną strzelaninę, która również utrzymana jest w konwencji pixel artu. Czy poradzili sobie równie dobrze, jak przy deskorolce?
Historia przedstawia nam różowego królika o imieniu Bunnylord, który za wszelką cenę pragnie wygrać wybory na... po prostu wybory, a biorąc pod uwagę jego zawziętość, to możemy przypuszczać, że chodzi o zostanie misterem całej ziemi i kilku pobliskich asteroid. W tym celu powołuje zespół złożony z jego dość osobliwych znajomych, którzy zadbają o jego reputację.
Jako szczęśliwi (pechowi?) szefowie kampanii wyborczej, będziemy musieli anihilować całe zastępy bandziorów, niszczyć złowrogie organizacje, a przy okazji ratować małpy rozrzucone po lokacjach i zbierać wiatraczki dla sierot, a wszystko aby podbić popularność przełożonego. Nie zapominajmy też o rozwieszaniu plakatów i włączaniu bilbordów, które z pewnością zwiększą liczbę głosów.
Łatwo można zauważyć, że twórcy starali się wykrzesać humor z absolutnie każdego zdania naszego fioletowego przyjaciela i całkiem nieźle im się to udało.
Cała fabuła jest niesamowicie absurdalna, a z misji na misję ten stan coraz bardziej się pogłębia. Szczytem wszystkiego jest już zakończenie, które zakrawa wręcz o bezczelność.
Widok przedstawiony jest 2D i z boku, co przywodzi na myśl standardowe platformów, jednak każda postać w Not a Hero jest pozbawiona fukncji skakanie, co sprawia, że musimy rzeczywiście przemyśleć nasz pobyt w wysokich kondygnacjach, zanim zaczniemy spadać.
Podczas rozgrywki platformowianie i tak schodzi na drugi plan, na rzecz krwawej i widowiskowej masakary za pomocą wszystkich dostępnych środków.
Każdy z 20 etapów (znaczy dni do końca wyborów) wypełniony po brzegi satysfakcjonującymi starciami, które wieńczy szybka egzekucja wykonywana na ogłuszonym przeciwniku. Wszystkie poziomy zawierają również trzy opcjonalne wyzwania. Możemy je normalnie wykonać podczas misji, a najczęściej jest tak, że musimy wybrać odpowiednią postać, która najlepiej nada się do wykonania zadań.
Nasza drużyna jest naprawdę obszerna i jest wyposażona w przeróżne bronie i umiejętności, dzięki czemu każdy znajdzie coś dla siebie. Moim faworytem jest lekko nadpobudliwy Mike, dzierżący potężnego shotguna, a jego szybkość może zaskoczyć niejednego przestępcę, który nawet nie będzie wiedział co zmasakrowało jego ciało.
Co do samych rodzai przeciwników, to nie jest ich dość dużo, ale na samych gangsterach ich lista się nie kończy, a z czasem dojdą do nich o wiele bardziej zabójcze jednostki. Otoczenie również nie zmienia się często, ale następuje to zanim będziemy zupełnie znudzeni pierwotnym etapem, dzięki czemu cały czas nam towarzyszy poczucie delikatnej świeżości, które potęgują postacie odblokowywane wraz z naszym postępem.
Twórcy pokusili się nawet o dodanie systemu ukrywania się za osłonami, który często się przydaje, ale jest wyważony i nie ubliża dynamicznej rozgrywce (Ucz się, Max!). Nawet jeśli będziemy chcieli ciągle siedzieć za ciepłym murkiem, to ruchliwy przeciwnicy szybko nas wykurzą z kryjówki i z muszą do prawdziwego starcia.
Oprawa audiowizualna jest po prostu przyzwoita; nie ma tu za wiele do chwalenia, ale ciężko się też do czegoś przyczepić. Muzyce jak i dźwiękom zdarza się wybić ponad przeciętność, co zdecydowanie wspiera brutalny balet, który dzieje się na ekranie. Wszystkie animacje są odpowiednio szybkie i sprawne, co doskonale komponuje się z tempem gry.
Reasumując, Not a Hero jest małą, ale niezłą grą, przy której spędzimy kilka miłych chwil. Nie wywołuje ona żadnej rewolucji oraz nie jest kolejnym Hotline Miami, choć i tak warto stanąć za kampanią wyborczą BunnyLorda i wypowiedzieć krucjatę przeciwko... każdemu.