Silent Hill 2 - In My Restless Dreams
Pomimo że o Silent Hill 2 utoczono mnóstwo słów w przeróżnych materiałach wideo i recenzjach, trudno mi jest uchwycić tę grę w tekście. Bynamniej nie przez mój brak wiedzy odnośnie tej gry, a spektrum emocji, jakie wywołuje. Nie wątpię też, że tekst ten może okazać się w jakiś sposób wybrakowany (ale spoilerów z pewnością nie zabraknie). Postaram się mimo wszystko uformować coś na kształt recenzji, choć tytuł tego artykułu równie dobrze mógłby brzmieć "Silent Hill 2 - o wszystkim i niczym".
Po stworzeniu pierwszego Silent Hill, Silent Team wbrew pozorom nie miało wybitnie trudnego zadania, jeśli chodzi o stworzenie kontynuacji. Oczywiście, wymagania fanów były niemałe, ale tak naprawdę, to baza już była gotowa - wystarczyło ponownie nakryć stół kultami religijnymi, miasteczkiem opanowanym przez zło, demonami, historią z ciągnącą się tajemnicą i gotowe, resztę przyprawić technologicznymi usprawnieniami, jakie zapewniała szósta generacja konsol.
Tą drogą nie postanowili pójść twórcy, serwując nam kontynuację, która z poprzednikiem łączyła tylko miejsce akcji, a cała reszta była zupełnie inna. Może da się nakreślić jakieś elementy wspólne, ale to tylko prozaiczna zbieżność. Głównym bohaterem jest więc James Sunderland, który otrzymał list od żony. Prosi go, aby przyjechał do tytułowego miasteczka, w celu spotkania się z nią w ich "specjalnym miejscu". Mamy tu zatem podobieństwo z oryginałem - James, niczym Harry Manson chce odnaleźć swojego członka rodziny, ale na tym podobieństwa się kończą, gdyż James już kiedyś odwiedził miasto, a jego żona, Mary, nie żyje od trzech lat.
Cutscenki prerenderowane to prawdziwe mistrzostwo. W ogóle nie zastarzały się dzięki fenomenalnej grze cieni, wyprzedzające starania zachodnich grafików o długie lata.
James nie zważa na zupełny absurd tej sytuacji i zdesperowany udaje się do miejsca swoich niegdysiejszych wakacji. Motywacje jak i tło gry wzbudzają zaskoczenie, ale jeszcze nie zwiastują tak drastycznych zmian względem oryginału, ale powoli, stopniowo się nam objawiają. Silent Hill 2 jest bowiem znacznie ambitniejszą grą od pierwowzoru. Odważę się nawet stwierdzić, że od premiery dwójki, żadna część z serii nawet się do niej nie zbliżyła.
O ile Silent Hill znane z historii Harry'ego jeszcze w jakimś stopniu trzyma się w normalności dzięki "ludzkim" bohaterom, jak i tonie opowieści (Harry finalnie opuszcza miasto, mamy wiele odniesień do czasów, gdy było ono względnie normalne oraz historię jego naturalnego wyludnienia), to miasteczko Jamesa to miejsce poza czasem i przestrzenią. Nie ma tu miejsca na kulty religijne i przyzwane demony, który ładnie poukładają nasze myśli i nadadzą wszystkiemu względny sens. Silent Hill w tej wersji to uosobienie najgorszych przeżyć, najskrytszych lęków, fatalnych decyzji i błędów. Potwory tym razem nie są efektem bluźnierczych rytuałów, a mrocznej strony głównego bohatera, tworem jego własnego umysłu. Nadaje to grze niesamowicie osobistego charakteru - wygląd jak i zachowania maszkar nacechowane są perwersjami, które targały Jamesem po śmierci żony. Pielęgniarki z dużym dekoltem, "ludzie" uwięzieni w kaftanach czy też manekiny składające się z samych nóg to nieprzypadkowe wymysły japońskich umysłów.
Jak już mogliście wywnioskować, w Silent Hill 2 skryte jest całe mnóstwo symboliki. Żeby nie pozostawiać Was z tak wyświechtanym zdaniem, to podzielę się przykładami. Na ulicach miasteczka oraz różnych pomieszczeniach możemy znaleźć zwłoki i to naprawdę dotkliwie zmasakrowane. Okazuje się, że wszystkie z nich to tak naprawdę główny bohater i to zabity w tak wymyślny sposób, że chyba same potwory nie byłyby w stanie tego dokonać, a jak już wcześniej założyliśmy, nie są one widoczne dla wszystkich. Wynika z tego, że najprawdopodobniej symbolizują one nienawiść, jaką bohater sam do siebie kieruje. Co więcej, zakrwawiona witryna jednego ze sklepów jasno sugeruje Jamesowi samobójstwo. Z jakiego powodu traktuje siebie w ten sposób? Otóż to on sam zabił własną żonę i wyparł prawdę o tej zbrodni. Zrobił to, aby ulżyć jej cierpienia, ale ta sytuacja doprowadziła go do niewyobrażalnej psychozy, której efekty możemy obserwować do ostatnich minut gry.
Perwersje nie objawiają się tylko w wyglądzie potworów. James w pewnym momencie wędrówki wytwarza w swoim umyśle substytut swojej żony, Marię. Jego skromną żonę zastąpiła najprawdopodniej tancerka erotyczna, która wypomina mu jego błędy, by potem sprowadzać go na manowce.
Takie podejście do historii nadało jej też bardzo interesujących teorii i niedopowiedzeń. Najciekawsza z nich wiąże się z zakończeniem In Water, w którym to James nie radzi sobie z całą sytuacją, wjeżdżając samochodem do jeziora, przed tym mówiąc, że już zawsze będzie z Mary. Przechodząc do sedna, fani stworzyli teorię mówiącą, że trzy lata od śmierci Mary to tak naprawdę zaledwie kilka dni, a jej ciało przez całą grę znajdowało się w bagażniku samochodu, którym James przyjechał do tytułowego miasta. To właśnie napiętrzenie tych wszystkich elementów, które czynią Silent Hill 2 tak wyjątkową grą sprawiły, że recenzja pierwszej i trzeciej części odbyła się już dawno, a dwójka czekała tak długo.
Wyżej przedstawiony zabieg z wieloma zakończeniami sprawia, że każdy gracz może odebrać grę w zupełnie inny sposób i inaczej ją określić. Ba, dla najbardziej zabawowych graczy przygotowano UFO i Dog Ending, które zabijają jakąkolwiek powagę, burząc przy tym czwartą ścianę. Nie można stwierdzić, że Silent Hill 2 jest dla niedzielnych graczy, ale na pewno nie tylko dla koneserów.
Właśnie tego typu detale i dziełające na wyobraźnię elementy sprawiają, że pod brzydotą, rdzą i makabrą kryje się pewne nieuchwytne piękno tego miejsca. Pewnie nie udałoby się to, gdyby nie oprawa graficzna, która jak na 2001 rok prezentuje się świetnie i tak samo się zestarzała. Na ekran nałożony jest również specjalny filtr, który kryje niedoskonałości i dodaje grze jeszcze większego klimatu. Dwójka stanowi idealny balans między grą wyobraźni z Silent Hill 1, a bardziej "wyraźną", współczesną grafiką (dla niewtajemniczonych polecam tekst Ile gry pokazuje grafika?).
Dwójka nie skupia się wyłącznie na tragedii Jamesa. Na naszej drodze spotkamy kilka postaci, niebędącymi wyobrażeniami głównego bohatera, a prawdziwymi osobami, które także posiadają poważne problemy. Zesłane na nie potworności są porównywalne z tymi, jakie spotkały Sunderlanda, ale próba opisania ich wszystkich to karkołomny wyczyn.
Przy tym wszystkim należy dodać, że najlepiej jest smakować Silent Hill 2 samemu. Jest bardzo wiele opinii mówiących, że każda gra staje się lepsza, gdy gra się w nią z kimś lub gdy ktoś po prostu siedzi tuż obok ciebie. Jest to kłamstwo, i to takie z krwi i kości. Zgadza się, z dosłownie największej beznadziei ogrywanej w raz z kimś da się wyciągnąć nieograniczone pokłady zabawy, których nie dostarczy nam najbardziej wymyślna część Just Cause czy Saints Row. Tak trywialna sytuacja jak samochody policyjne wskakujące raz za razem do wody w Mafii 1 wywołają większy śmiech, niż wszystkie odcinki Futuramy. Nawet zbieranie liści w jedną wielką kupę może wydawać się przednią zabawą z odpowiednim towarzystwem. Potrzeganie gier tylko od strony czystej rozgrywki to podejście dość powierzchowne, a nie o tym jest ten tekst.
Nawet potwory występujące już wcześniej w serii przeszły spore zmiany. Najbardziej da się to zauważyć po pielęgniarkach obnoszących się ze swoją seksualnością.
W czasie tak niemal metafizycznych uniesien, aż niemiło wrócić do standardowego schematu recenzji. Niepoprawnym byłoby jednak nie wspomnieć nic o tym, co definiuje każdą grę, czyli rozgrywce. Silent Hill 2 został przepełniony dobrami szóstej generacji, dzięki czemu mamy świetne, dynamiczne cienie, a otoczenie posiada jeszcze więcej detali. Ogólnie rzecz ujmując, w grę gra się zdecydowanie płynniej, a każda akcja, niezależnie od tego, czy to będzie zabicie potwora, czy użycie przedmiotu, jest przyjemniejsza w wykonywaniu. Walka dzięki tym udogodnieniom również jest odrobinę usprawniona, ale nie jest to nic odkrywczego - standard.
Osobny akapit muszę poświęcić oprawie dźwiękowej. Soundtrack Cichego Wzgórza wraz jego przerażającymi dźwiękami to coś nie do opisania. Nawet utwory towarzyszące nam przez zaledwie kilka sekund to istne arcydzieła. Makabryczne odgłosy potworów i dźwięki, które mogły powstać tylko w Japonii również utrzymują najwyższy poziom.
Nie muszę chyba uświadamiać nikogo po moich słowach, że warto zagrać w Silent Hill 2. Jest to gra niepowtarzalna i uświadamiająca, że technologia już nie stoi na przeszkodzie w opowiadaniu ambitnych historii, a sami twórcy. Aby nie zakończyć tego tekstu tak kąśliwą uwagą, napomknę jeszcze o modzie Silent Hill 2: Enhanced Edition, który nie tylko przywraca wiele funkcji z oryginału na PS2 do wersji PC, ale wprowadza zupełnie nowe usprawnienia sprawiające, że wersja na komputery jest tą ostateczną.