UFO: Enemy Unknown - Miłość i nienawiść
Seria X-Com to bardzo ciekawy przypadek w historii branży gier, ponieważ pierwsza część była do tego stopnia dobra, że następne już tylko nieudolnie próbowały przebić protoplastę. Udany powrót do serii zaoferowało dopiero studio Firaxis, które w 2012 wydało, o ironio, remake pierwotnej odsłony. Jednak to nie o niej będzie ten artykuł, a o legendarnym początku serii, czyli UFO: Enemy Unknown.
Powstał on w 1994 i nie był on z początku skazany na sukces, ponieważ za produkcję było odpowiedzialne małe, niezależne Mythos Games. Za sterami projektu stanął Julian Gollop, który wraz ze swoim bratem chciał zrobić kontynuację innej gry - Laser Squad. Demo produkcji zostało przedstawione samemu MicroProse (seria Cywilizacja), a oni zaproponowali odcięcie się od LS, dodanie do gry kosmitów i stworzenie zupełnie innej marki. I to był strzał w dziesiątkę.
Fabuła prezentuje się o wiele ciekawiej niż w grze Sida Mayera, ponieważ w 1947 w Roswell rozbił się tajemniczy statek, a wtedy jeszcze nikt nie zdawał sobie sprawy, do czego to doprowadzi za kilkadziesiąt lat. Nic nie zapowiadało nadchodzącej inwazji. Od tego czasu pojawiały się różne doniesienie o dziwnych zdarzeniach, ale były to pojedyncze przypadki. Obcy na początku lat 90-tych XX-w przestali się ukrywać. Zaczęło dochodzić do niszczenia miast i masowych mordach na ludziach. Pierwsza zareagowała Japonia i japońskie siły samoobrony , potem państwa NATO, co doprowadziło do niewielkich strat obcych, a oni w odwecie zniszczyli prawie całą Europę Środkową, a tym takie kraje jak Polska, Czechy, Słowacja, Węgry. Po tym ataku ONZ postanowiło stworzyć tajną międzynarodową organizację X-Com, która ma za zadanie ocalić ludzkość przed zagładą.
Jedna, niewielka machina? Co może pójść nie tak? Mamy chociaż potęgę szybkich zapisów za swojego sprzymierzeńca.
Na samym początku stawiamy naszą bazę w jakimkolwiek miejscu na ziemi (W Polsce niestety tego nie zrobimy, bo... nie istnieje.) i to tutaj zaczyna się właściwa rozgrywka. Ekrany mapy świata, czyli Geoscape to nasze centrum dowodzenia, w którym będziemy rozwijać naszą bazę. Dostępnych instalacji jest naprawdę wiele i tworzą się przez długie dni, a muszą być naszym okiem w głowie, bo dają bonusy, bez których daleko nie zajdziemy.
Niestety to samo nie tyczy się naszego wyposażenia, ponieważ jeśli w nasze ręce, a raczej naszych żołnierzy wpadnie działko plazmowe, to jesteśmy ustawieni na całą grę i w żadnym stopniu nie przesadzam. Poważnie, nie musimy się nawet zbytnio martwić o pancerz naszych agentów, ponieważ działko plazmowe zmiecie praktycznie każdego przeciwnika szybką serią, zanim ten zdąży zauważyć, że jego ciało rozpada się na czynniki pierwsze.
Zanim jednak staniemy się potęgą, która będzie w stanie konkurować z obcymi, to musimy zająć się szeregiem danych, które będą odblokowywać coraz to nowsze technologie, a w tym nawet statki obcych! W naszej bazie mamy możliwość uzbrojenia statków oraz przygotowania ekwipunku dla naszych żołnierzy (który głównie składać się będzie z działek plazmowych).
Twórcy przedstawili ziemię jako kulę. W dzisiejszych czasach nie byłoby to tak oczywiste...
Jeśli zauważymy jakiś latający spodek, taki, który wylądował na ziemi albo całą bazę obcych, to w przypadku tego pierwszego wariantu wysyłamy uzbrojony statek i wykonujemy bardzo sympatyczną minigierkę, polegającą na wysyłaniu pocisków w stronę naszej ofiary.
Po zakończonym starciu powietrznym czeka nas starcie lądowe, które jest już o wiele bardziej wymagające.
Chociaż dostajemy niewielkie fory, bo dostatku możemy wpakować naprawdę wiele wojaków, ale zawsze decydowałem się na 7/8-osobowy oddział.
Tereny działania są naprawdę zróżnicowane (w końcu rozgrywają się na całej planecie), więc do różnorodności starć nie można się przyczepić, ale to może stać się naszym przekleństwem. Dzieje się tak, ponieważ obcy są naprawdę nieprzewidywalni i walka może zacząć się tak, że radośnie wychodzimy z całą ekipą ze statku na początku gry, obcy podczas swojej tury wychodzi na nasze pole widzenia, wyciąga granat i... zabija 3/4 żołnierzy, których już nigdy później nie odzyskamy. Walka opiera się również o procentową szansę trafienia, co oznacza, że zdarzy nam się, że wybierzemy jeden z kilku rodzai ataków, przymierzymy, odprawimy modły do najbardziej wpływowych bogów i bezradnie spudłujemy 3 razy pod rząd, a potem kosmita zmiecie nas jednym pociskiem, a taka sytuacja może się zdarzyć, nawet gdy mamy najlepszy pancerz.
Z tego, co przeczytaliście, łatwo możecie wywnioskować, że UFO: Enemy Unknown jest na początku wściekle trudną grą i nie pomylicie się w tym przekonaniu nawet o jotę. Nie jestem w stanie nawet opisać swojej euforii, gdy po raz pierwszy udało mi się pokonać opancerzony spodek kosmitów dość słabymi broniami w grze. Emocje, jakie mi towarzyszyły podczas pierwszej misji terroru w nocy (w grze, jak i w rzeczywistości) są także niesamowicie intensywne i prawdopodobnie żaden ze współczesnych sandboxów AAA nie da mi tych samych wrażeń. Ta muzyka niczym z Ósmego Pasażera Nostromo, te dźwięki konających cywilów, animacja człowieka, z którego wychodzi czarna maszkara... majstersztyk.
Misja typu terror, która rozgrywa się na terenie miast. Da się ją opanować, ale jest zdecydowanym terrorem dla mieszkańców kierowanych przez idiotyczne AI.
W drugiej połowie gry, gdy to my zaczynamy polować na obcych, a nie oni na nas, zaczyna mocno opadać poczucie zagrożenia i beznadziei. Oprócz wyżej wspomnianych elementów (błogosławiona plazma), to państwa zaczyna rzucać nas coraz większymi dotacjami za nasze postępy w walce, przez co nie musimy się martwić o budżet, którego ilość zaczyna w którymś momencie nas wręcz przytłaczać.
Reasumując całe te nasze zmagania z marsjańską rasą, to UFO: Enemy Unknown to gra nieśmiertelna, która cały czas jest diabelnie grywalna i wspierana przez społeczność, dzięki czemu możemy pozbyć się wad w postaci słabszej drugiej połowy gry. Jednak jeśli się zdecydujecie na pełne doświadczenie z pomocą modów, to nie liczcie na żadną litość, tylko na prawdziwą i wielooogodzinną wojnę z marsjanami. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko życzyć wam powodzenia na polu walki oraz geosfery.
I jeszcze jedno: Quicksave!