Upadek Telltale Games - Czy słuszny?
Po całym Internecie rozeszła się już informacja o tym, że studio znane z epizodycznych przygodówek, Telltale Games zbankrutowało, a wszystkie projekty zostały zamknięte, zostawiając tylko garstkę pracowników, która pracuje nad Minecraft: Story Mode dla Netflix'a.
Wszędzie się kurzy, płaczu jest więcej niż na mszach, a ludzie smucą się ponieważ, cytuję, "król przygodówek odszedł".
Jednakże, czy aby na pewno Telltale Games jest całkowicie niewinne i tworzyło rzekomo rewelacyjne gry, które nie zdołały ich utrzymać?
Telltale znane jest, a raczej było przede wszystkim z gier (jak to subtelnie sugeruje nazwa studia) opowiadających historię. Zawsze jednak kłamali nam w żywe oczy, ukazując ekran na początku gry, który dumnie mówił, że wybory mają wpływ na rozgrywkę.
Było to oczywiście kłamstwo, którego ciągłe wałkowanie wywołuje u mnie uśmiech wypełniony zażenowaniem. Co prawda, podczas rozgrywki popełniamy całe mnóstwo decyzji, zaczynając na dialogach, a na decyzjach będących być albo nie być dla bohaterów kończąc, ale nie prowadziło to do czegoś istotnego.
Kolejnym grzechem głównym Telltale było zdanie sobie sprawy, że posiadają krowę, którą można doić i doić. Z tego powodu chwytano się licencji każdej marki, jaka była tylko dostępna i tworzono kolejnego epizodycznego tasiemca, który często nie cechował się nawet dużą popularnością.
Wynikiem tego było wiele gier, które skończyły się na pierwszym sezonie, bo nikt nie chciał grać w potworki pokroju Jurassic Park.
Ktoś z czytających wiedział w ogóle o tym, że wydano epizodyczny Jurassic Park?
Nie spieszono się również ze zmianami technicznymi w kolejnych tytułach. Każda epizodyczna gra Telltale wykorzystywała ten sam silnik, co kłuło w oczy już przy pierwszym The Walking Dead, który był wypełniony teksturami w niskiej rozdzielczości, co było dość niepokojące już 2012 roku.
Twórcy chcieli ostatnimi czasy przenieść się na silnik Unity, do czego już oczywiście nie dojdzie.
Interesująca jest też kategoria, do której dołączane są gry autorów epizodycznych gier.
Przygodówki, bo tak właśnie są nazywane, to tytuły, których główną cechą jest używanie przedmiotów, rozwiązywanie zagadek, czy podejmowanie mniej lub bardziej ważnych decyzji dialogowych (i tak lepszych, niż te od Telltale). Cóż, w grach epizodycznych czasem użyjemy przedmiotu, wykonamy upośledzony Quick Time Event i oczywiście dokonamy "ciężkiej" decyzji pod presją czasu, co zupełnie odbiera im logikę i... to tyle.
Bliżej temu do jakiegoś podgatunku interaktywnych filmów, niż do pełnoprawnej przygodówki, co widać, słychać i czuć.
Z wykazu udostępnionego przez sprawdzone źródło możemy przeczytać, że jedynymi grami, które przyniosły jakikolwiek zysk to pierwszy sezon The Walking Dead oraz Minecraft: Story Mode. Reszta z nich okazała się spektakularnymi klapami finansowymi.
Ale jak to możliwe? Tak wysoko oceniane i doceniane przez graczy tytuły nie sprzedają się? O co tu w ogóle chodzi?
Głównym przyczyną tego stanu rzeczy są właśnie chytre zagrywki twórców, którzy ograniczają zaangażowanie gracza do niezbędnego minimum i prowadzą nas przez wyżej ustaloną historię, z niewielkimi wyjątkami.
Właśnie to sprawia, że bardzo dużo osób ogląda gry Telltale na Youtube, zamiast je kupić. No bo co to za różnica, skoro klikać myszką będę mógł tylko od święta do święta i dodatkowo będzie mi to przeszkadzać w poznawaniu historii?
Jestem przeciwnikiem tego typu działań, jednak prawda jest taka, że to bardzo częste zachowanie pośród ludzi.
Co z tego wszystkiego wynika? Telltale Games powoli, ale skuteczne kopało dla siebie grób, z każdą mierną grą opartą na tym samym schemacie, z każdą obietnicą bez pokrycia i z każdą postacią zapamiętującą nasz nieznaczący wybór.
Widać było, że kilka miesięcy przed bankructwem twórcy starali się wprowadzić zmiany do skostniałej formuły, ale było już niestety za późno.
Ten upadek powinien być ostrzeżeniem dla wszystkich twórców, wałkujących ten sam schemat i liczących na to, że konsumenci będą to łykali z uśmiechem na twarzy.